22 sierpnia 2008

posumowanie

no to nadszedl czas aby napisac cos na koniec.
po pierwsze zdalam egzamin :D
na koniec mojego pobytu zwiedzilam galerie sztuk pieknych im. puszkna i kreml (nareszci udalo mi sie tam wejsc;p)
moskwa. dziwne miasto. z jedne strony wiele pieknych budynkow z drugie komunistyczne obrydliwe wielkie bloki. miasto skrajnosci. z jednej strony wypasione samochody a miedy nimi stare lady.
miasto, ktore warto zobaczyc. jest naprawde super. ale zycie w moskwie jest chyba beznadziejne. widzi sie starych ludzi przedajacych wszstko co mozna sprzdac: kwiaty, zabawki ubrania ksiazki cokolwiek. byle ktos cos kupil. wszyscy przechodza obok tych starych zmeczonych ludzi obojetnie. a oni nie maja z czego zyc bo najnizsza emerytura tu to 2000 rubli (niecale 200 zl). ale chwala putina, bo kazdy nastepny moze byc gorszy... gadajace metro przypominajace o wzajemnej wrazliwosci i ustepowani miejsc moze sobie jeszcze dlugo gadac. jesli jedzie w metrze 10 milicjantow oni wszyscy beda siedziec a reszta niech sobie stoi bo co tam. za oddanie dokumentow, ktore milicja wziela do sprawdzenia trzeba im zaplacic. za mozliwosc zgoszenia kradziezy trzeba zaplacic. mozna tu kupic wszystko lacznie z dyplomem ukonczenia uniwersytetu, prawem jazdy i czym tylko.
niewiele chyba tez zostalo z kultury rosyjskiej. kupinie dobrego wspolczesnego filmu lub tez muzyki graniczy z cudem.
na ulicach spotyka sie mlodych ludzi chodzacych z piwem. w szczegolnosci wieczorem. ale spokojnie piwo mozna kupic wkazdym kiosku. jak wszedzi mozna spotkac ludzi zyczliwych lub nie.
jest to zupelnie inny swiat. ale naprawde przyjechac i zobaczyc warto. super prygoda. no chyba ze na pierwszym przejsciu dla pieszych rozjedzie cie samochod, bo nie sluchales instrukcji jak przechodzic prez ulice i ze trzeba czekac na zielone. a tyle razy mowili o tym w przejsciu do metra :)
reszta fotek. krotki film (bo co ciekawsze do nagrania to w tym miejscu nagrywanie zabronione lb za dodatkowa olata) i inne opowiesci, ktore nie pojawily sie na blogu opowiem wam juz na miejscu.
na tym zamykam mojego bloga. jeszcze jutro dzien w moskwie i znow 18 godzin w pociagu. do zobaczenia w Polsce :)

20 sierpnia 2008

samyj karotkij post

szczerze mowiac to troche juz nie wiem co mam pisac na tym blogu. wczoraj uczylam sie do egzaminu dzis 7 godzin spedzilam na egzaminie. 4 czesci egzaminu mozna powiedziec ze spodziewam sie ze zdalam, co do jednej mam watpliwosci. tzn. trzy rodzaje listow w godzine i pani egzaminatorka zapomniala nam powiedziec ze czas sie konczy i nie bylo czasu na sprawdzenie bledow. no i tak troche przypal w szczegolnosci ze rekomendacja polskiej gazety rosyjskim kolegom nie byla najlatwiejsza z rekomendacji. ale wyniki w piatek albo w poniedzialek(przyjsla poczta)
ale skoro juz po egzaminie to czas na balowanie. wiec dzis balujemy i jutro i pojutrze. a podsumowanie wyjazdu w piatek lub sobote.
a po za tym troche rzeczy musze zostawic do opowiadania bo jak wszystko przeczytacie to znow wyjdzie ze jestem malomowna.
a do osoby ktora sie pytala czy 2000 zl starczy na dwa tygodnie. bez dojazu to mysle ze tak. ale wiecej moge ci napisac jak juz wroce do domu. zostaw maila to sie odezwe.

18 sierpnia 2008

sobota niedziela poniedzialek

sobota byla super. ponad pol dni spedzilam na targu wybierajac matrioszki dla tych co sie tak upominaja (pozdrowienia dla Karola;p). ale targ byl swietny. za wejscie na targ trzeba bylo zaplacic 10 rubli. caly targ utrzymany w klimacie dawnej rosji. spiewajace dziewczyny w ludowych strojach. drewniane stragany. troche jak na obrazku. przy jednym ze stoisk wybierajac jakies pierdoly podszedl do nas troche dziwny pan i zaczal z nmi rozmawiac. pan u ktorego kupowalysmy pamiatki wlaczyl sie do rozmowy. pan pierwsz myslal ze jestesmy z francji nie wiem dlaczego, ale wyjasnilysmy mu ze jestesmy z polski. powedzial e bardzo dobrze mowie po rosyjsku co nie ukrywam ucieszylo mnie neizmiernie. dostalam w prezencie bardzo ladne pudeleczko. za to gdy ten pan juz sobie poszedl pan sprzedawca powiedzial: widzicie my tu do was z taka miloscia a wy nam jakies rakiety chcecie zamieszczac czy to tak ladnie, po co wam te rakiety. no i co ja biedna mialam zrobic. powiedzialam zeto sprawy polityczne i my zwykli obywatele nie mamy zbyt wiele do powiedzenia. jakos nie bardzo mi chcial uwierzyc ale znizke dal :P
potem chcialam kupic plyte i znow mily pan sprzedawca (inny) powiedzial ze dobrze mowie po rosyjsku. ale sprzedal mi jakies ruskie dicho zamiast dobrej wspolczesnej muzyki (moze oni tam nie maja dobrej muzyki) za to ja mam 200 strasznych piosenek. alejak wroce to zrobie impreze w ruskim z tylu z ruskim dicho. napewno bedzie swietnie ;p
w sumie juz nie pamietam co robilysmy po targu. aha pojechalysmy do wdnh i lezalysmy na trawie bo z syberii zrobily sie tropiki i niewiele da sie zrobic mozna tylko lezec.
wczoraj pojechalysmy na drugi targ duzy targ kisazek. ogolenie ksiazki sa tu dosc tanie. a jak sie dobrze trafi to sa bardzo tanie. wiec kupilam sobie chyba 5 ksiazek. chcialam tez kupic filmy ale byly tylko w stylu sobotniej plyty to podziekowalam moze jeszcze cos znajde.
no a teraz czas sie zaczac uczyc. bo w srode egzamin.
aha wlasnie mi odwolali sobotnia wycieczke na zlote kalco. i jestem niezadowolona. bo strasznie tam chcialam jechac. no trudno...
aha nie wiem czy pojawia sie tu jeszscze jakies fotki. ale moze w srode lub wczwartek (ale co ja bede pokazywac jak przyjade???)

15 sierpnia 2008

czwartek piatek

sytuacja polityczna raczej sie uspokoila. mamy tylko nadzieje ze nasze popar4cie nie wplynie na wyniki naszego egzaminu, bo praktycznie podchodza do niego sami Polacy. no to egzamin w srode od 10.00 trzymajcie kciuki :)
w czwartek nie majac zbyt wielu pomyslu na to co zrobic z reszta naszego czasu jaki mamy po zajeciach (wszystkie muzea odpadaja bo sa otwarte przewaznie do 17 lub 18, my zajecia konczymy o 15 i zanim dotrzemy na miejsce to zostaje juz niewiele czasu). tak wiec zwyczajem rosjan postanowilismy pospacerowac. pojechalysmy na plac puszkina i zaczelysmy lazic troche bez celu przed siebie. przez przypadek dostarlysmy do bardzo ladnego parku poswieconego bohaterom II wojny swiatowej. park byl duzy i zadbany. potem wyszlysmy gdzies na samym koncu swiata gdzie nigdzie w poblizu nie znajdowalo sie metro. ale majac mape dotarlysmy do metra i pojechalysmy dalej sobie spacerowac. poszlysmy obejrzec most na ktorym sa metalowe drzewa a zamiast lisci zakochani przyczepiaja tam kludki ze swoimi imionami. i jak zrobilo sie w miare ciemno poszlysmy ogladac plac czerwony noca. oswietlony. super
no i chcialam powiedziec ze juz nie ma zimowisk tylko jest lato :)
a dzis pojechalysmy do parku solczenniki i spacerowalysmy i siedzialysmy pod fontanna. to jest jedna rzecz ktora mi sie strasznie podoba w rosji ze tu wszyscy spedzaja czas spacerujac po miescie i ze maja tyle bardzo fajnych parkow. za to nie jezdza na rowerach.
a samochodami jezdza jak nienormalni. jak bylismy na wycieczce i grupa prtzechodzilismy przez pasy to w miedzy czasie sie zmienilo swiatlo. wiec kierowcy nie zaczekali az wszyscy przejda tylko zaczeli trabic. i prawie ruszac. masakra. system jazdy w autobusie tez jest straszny. przy drzwiach kierowcy jest bramka. i trzeba przejsc przez ta bramke zeby skasowac bilet wiec sa strasznie dlugie kolejki do tego zeby wejsc do autobusu.
dzis chcielismy jechac pod ambasade polska, bo w koncu dzis swieto mamy, ale juz ambasada bylaby zamknieta i zadnych manifestacji by nie bylo wiec zrezygnowalismy na rzecz lezenia w parku i leniuchowania :)
a za chwile bedzie dyskoteka wiec ide sie zrobic na urrrode ;p
jutro postaram sie wrzucic jakies fotki

13 sierpnia 2008

wtorek sroda

no to moze na poczatek kilka slow na tematy polityczne. nie jest w tym momencie najlepszym rozwiazaniem byc polakiem i raczej staramy sie na ulicy ze swoim polskim nie obnosic. bo juz wczesniej czesc ludzi na polakow patrzyla krzywo, a teraz raczej nikt z nas nie chce zostac bohaterem, ktoremu w najlepszym wypadku buzke obija.
wczoraj na zajeciach ogladalismy wiadomosci i z punku widzenia telewizji rosyjskiej sytuacja wyglada tak: gruzja zaatakowala rosje, wiec rosja musiala wprowadzic tam swoje wojska. rosjanie nie strzelaja do cywilow gruzinskich, za to gruzinie w rosyjskich mundurach i czolgach niszcza wszystko co napotkaja po drodze, zabijaja niewinnych, bombarduja. prezydent gruzji zostal porownany do saddama husajna. do tego policja rosyjska na terenie federacji zatrzymala dwoch agentow gruzinskich, ktorzy nielegalnie przebywali na terenie rosji i mieli bagaznik wypchany materialami wybuchowymi. potem ci zatrzymani tajni agenci wypowiadali sie przed rosyjska telewizja (twarze oczywisce byly pokazane) i dokladnie opowiadali o tym co bylo ich zadaniem. kolejna informacja bylo to ze usa jest teaz strona w konflikcie i ze propagadna amerykanska jest wszechobecna i telewizja nie podaje prawdziwych faktow, wszystkie informacje na temat rzekomych atakow ze strony rosyjskiej nie sa prawdziwe i nie sa poparte zadnymi argumentami (bo te czolgi to byly gruzinow). ale rosja wyszla z inicjatywa i zostalo zorgnizowane spotkanie rosja nato , aby rosja mogla przedstawic swoje argumenty i nato moglo zrozumiec postepowanie rosji.
po obejrzeniu tych wiadomosci mielismy powiedziec co uslyszelismy, mialo byc bez wlasnych opini, ale trudno nam szlo samo powtorzenie tego. a pani nauczycielka tez nas za jezyk nie ciagnela, majac w grupie 10 polakow, powiedziala tylko ze nikt nie lubi wojny i ze to straszne wiadomosci.
zbyt wielu kontaktow z rosjanami nie mamy tyle co na ulicy. raczej staramy sie chodzic w towarzystwie chlopcow, bo same dziewczyny glownie sa dobrym obiektem do zaczepek.
co do gumu. to w gumie przede wszystkim jest drogo i go remontuja (jak wszystko teraz w moskwie), ale odwiedzic warto.
co do mowienia po polsku to swietnie porozumiewam sie w tym jezyku. nie jest problemem mowienie po polsku bo podobno w akademiku jest w tej chwili 300 polakow (tylu nie widzialam, ale tak mowia) a po za tym co jakis czas spotyka sie kogos z polski. ale staram sie mowic jak najwiecej po rosyjsku. na ulicy dogaduje sie bez problemu :)
we wtorek po za ogladaniem wiadomosci poszlysmy na czekolade goraca. nie byla goraca ale stasznie mocna i slodka. wieczorem mialysmy isc do klubu na salse ale troche zabladzilysmy i wrocilysmy do akademika i tradycyjnie spedzilysmy wieczor w akademikowym barze. tym razem grajac w bilard a nie w pilkarzyki.
dzis byl dzien wycieczek i pojechalismy na wycieczke do kuskowa dworek letni jednego rosyjskich magnatow. dzis byla slicza pogoda. wiec wycieczka byla bardzo udana. palac zostal zbudowany z drewna. zachowany w calosci. tak jak zostal zbudowany w XVIII wieku tak wyglada dzis. nawet rzeczy ktore staly w tamtych czasach , staja tak dzis i sa oryginalne . jest ich mniej niz w tamtych czasach, no i tkaniny nie sa autentyczne bo ci paskudni francuzi na czele z napoleonem troche zniszczyli. w okol palacu ogrod w stylu francuskim i inne budowle majace wiele funkcji. wszystko bardzo zadbane. no bo w koncu przebywala tam imperatrica katarzyna II (wielka)
a teraz przyszlam sobie na przerwe w odrabianiu pracy domowej.

11 sierpnia 2008

niedziela poniedzialek

Niedziele spedzilysmy kulturalnie. wybralysmy sie na zwiedzanie galeri triecjakowskiej.
kupienie biletow bylo bardzo smieszne. rozne ceny dla roznych. ludzi i tak: dla studentow obcokrajowcow 150 rubli, dla obywateli rosyjskich 100. wiec podchodze do kasy mowie ze chce dwa bilety dla studnetow. pokazuje moja rosyjska legitymacje rosyjska. mila pani z kasy wziela legitymacje i zniknela. po jakims czasie wraca i mowi: 200 rubli za bilety. nie protestowalam. ale nie czuje sie doroslym obywatelem rosji. wiec chodzilysmy trzy godziny i ogladalysmy obrazy. galeria, ktora naprawde warto zobaczyc. chociaz bylo tam strasznie zimno. ta klimatyzacja....
dzis po zajeciach poszlismy obejrzec monastyr nowodziewiczy. piekne miejsce. chociaz glowna cerkiew byla zamknieta bo wczesnniel padal deszcz i zeby freski nie zamokly. ale obejrzelismy dwie wystawy ikon, kielichow i carskich drzwi. ciekawe. niestety zdjec nie mozna robic. tzn mozna ale trzeba kupic dodatkowy bilet ktory jest co najmniej o polowe drozszy od biletu wejsciowego. wiec coz. fotek nie bedzie zbyt wiele. poszlismy zobaczyc modlitwy w cerkwi.
a potem pojechalismy ogladac stadion i wioske olimpijska. chlopcy kupili sobie bilety na mecz. my stwierdzilysmy ze jednak lepiej pojsc do teatru. ale jak bysmy mieli takie stadiony to bylo by dobrze. no oczywiscie ptrzed stadionem stoi pomnik wielkiego wodza Lenina. mozna tez kupic plakat ucz sie jak lenin.
wlasnie dzis mija polowa mojego wyjazdu. podsumowujac te dwa tygodnie to bylo swietnie. a myslac co bedzie dalej dzis doszlismy do wniosku ze jeszcze 13 deszczy i nasze zimowisko sie skonczy i bedziemy mogli jechac na wakacje. nie dosc ze jest dwie godziny pozniej niz w polsce to chyba dwa razy szybciej plynie czas. czuje sie tutaj jak bym siedziala juz co najmniej trzy miesiace. i metro mnie zaczyna draznic. strasznie meczaca jest komunikacja miejska ;p

9 sierpnia 2008

pitek sobota

tutaj fotki z placu europy i pogoda pazdziernikowa




zalege fotki ze spaceru po sadach aleksandryjskich. no i to pierwsze przed duma panstwowa :)







piatek byl raczej spokojny. po mimo informacji ze wlasnie znajdujemy sie w kraju ktory jest w stanie wojny. nie wzbudzilo to w nas optymizmu. wieczorem byla dyskoteka. calkiem mila. zapomnialam napisac o tym ze wylaczyli tu ciepla wode i juz nie bedzie cieplej wody do konca naszego pobytu. ale mamy 5 prysznicy na caly akademik tzn. na jakies 500 osob. ale nie jest zle.



sobota dzis byla super. poszlismy do cyrku. przedstawienie bylo wpsaniale. niestety nie mozna bylo robic zdjec i filmow. a szkoda. akrobacje jakich jeszcze nie widziala. tresura zwierzat budzila mieszane. ale nigdy nie widzialam psa ktory by robil kilka salt do tylu i drugiego ktory chodzil na przednich lapach. szkoda tylko ze nie bylo. iluzjonisty, byli zonglerzy, akrobacje na linie i wiele innych. naprawde widowiskowych pokazow. ogolnie podad dwie godziny pozytywnych wrazen.



po cyrku poszlismy na kartoszke (drugie po blinach tradycyjne jedzenie, ktore mozna dostac na kazdym rogu). tak wiec kartoszka duzy ziemniak pieczony z serem zoltym i maslem do ktorego mozna sobie jeszcze dobrac nadzienie np. miesne, bryne, grzyby, lososia i inne. ocien wkusne



po obiedzie pojechalismy do parku BDHX. w czasach komunizmu znajdowaly sie tam rozne wystawy a teraz bardzo przyjemne miejsce do spacerowania, wesole miasteczko, ludzie na rolkach, rowerach. super, wiec znow spacerowalismy. przyszli do nas jacys dziwni chlopcy wiec z nimi chwile porozmawialysmy ale byli na tyle dziwni ze po dosc szybkim czasie poszlysmy dalej. byly tam tanczace fonntany. ale zeby na nie popatrzec trzeba bylo duzo zaplacic. wiec tylko podgladalysmy. no i fotki z dnia dzisiejszego




bo najwazniejsze jest wychowanie w odpowiednim duchu. jedna z karuzeli na wesolym miasteczku



a tu fotka przed cyrkiem


7 sierpnia 2008

sroda czwartek

na poczatek pozdrowienia dla BARTKA ktry by bardzo rozcarowany ze nic o nim nie napisalam ;p
no a teraz sroda. dzien wycieczek. zrobilismy sobie nasza wycieczke. bo inaczej by sie nie dalo zobaczyc lenina. a wiec z rana wizyta u lenina... chyba on jest sztuczny. wygladal jak z wosku. ale rece miach chyba prawdziwe bo byly troche nadgnile. ale zeby sie dostac na 30 sekund do lenina trzebastwac w dwoch kolejkach oddac do przchowalni aparat kamere telefon itp. lenina pilnuje chyba z 15 zonierzy i trzeba zachowac absolutna cisze.
potem chcielismy wejsc na kreml ale pani nam powiedziala ze nie ma dla nas znizek. wiec posanowilismy przyjsc innym razem kiedy bedzie inna pani i spreda nam bilet ze znizka. za to ze znizka poszlismy chramu wasyla blogoslawionego i z zewnatrz jest duzo ciekawszy niz wewnatrz.
w innej cerkwi widzialam kaalek nabozenstwa. nie da sie na nim wytrzymac dluzej niz 15 minut bo strasznie dymiace pachnace (smierdzace) kadzidlo. i caly czas na stojaco. ale spiew super.
po zwiedzaniu cerkwi ulubione zajecie. chodzenie po miescie. chcielismy kupic bilety do teatru. ale pani nam chciala sprzedac takie po 1800 rubli a my chcielimy te po 200. zajete przez emerytow byly. zakupy w cumie nam troche nie wyszly. mozna bylo kupic rozowy krwat w trupie czaszki za jedyne 7500 rubli lub piekna torebke w zloto czarne pasy za 80000 rubli.
za to obejrzalysmy plac europy. i strasznie zmarzysmy (temperatura jak w pazdzierniku. dzis 13 stopni). choc i tak nie bylo zle bo straszli nas gradem i wichurami. nasze okna ocieplone gazetami raczej nie pomagja w akademiku zimno.
oprocz grypy lub co najmniej przeziebienia mozna tu umrzec na trzy sposoby. wychodzc z akademika na pierwszym przejsciu dla pieszych zabije cie samochod. nie wazne czy masz zielone czy nie. potem zabija cie drzwi do podziemi. ludzie nie patrza idzie ktosza toba czy nie. a drzwi sie nie zatrzymuja. no chyba ze na tobie. i jesli juz przezyjesz wejscie do podziemi to n 90 % przytrzasna cie drzwi od metra, ktore zamykaja sie po 20 sekundach i jak nie zdazysz wejsc lub wysc z metra twoj problem. metro odjezdza.
wieczore,m bylam tk zmeczona ze o 10 poszlam spac i nawet impreza na korytarzu mnie nie obudzila.
dzis interesujace bylo wyjscie do kina. po pierwsze w calej moskwie nie graja ani jednego rosyjskiego filmu. masakra po drugie wszedzie graja mumie 3. wiec w koncu pozlismy na mumie 3. ale nie jest tak latwo isc do kina. ( ale przynajmniej nie chca paszportow przy zakupie biletow)
kupilismy sobie chipsy w sklepie obok kina. rosyjskie chipsy o nazwie zlota kartoszka i ruskaja kartoszka. i co. przy wejsci do kina bramka. prosze otworyc torebki. z chipsami swoimi nie wolno...
to usiedlismy pod kinem zjdlismy chipsy i poszlismy po bilety. film strasznie smiesznie brzmial. bo wszystkie sa z dubbingiem rosyjskim. ale ogolnie fajny .
jutro kolejna porcja fotek.

5 sierpnia 2008

poniedzialek wtorek

do Krzysia chyba jednak wole kalafiora :)
co do biletow to ja mialam ;p
a teraz tak. poniedzialek byl mily. zajecia jak zajecia. a po zajeciach poszlismy zwiedzac carycewo (caricino????). w kazdym badz razie imperatrica (nie caryca) katarzyna II kazala to wybudowac. i zbila chyba przy okazji trzech architektow bo jej sie projekty nie podobaly... mi tam ie podobalo. choc jak bylo napisane ruiny troche odrestaurowane wygladaly jak nowowybudowane. ale wszystko sliczne. najpiekniejsze grajace fontanny.
w drodze do carycewa poszlysmy na bazar (tzn. zabladzilysmy) i poznalysmy smiesznych chlopcow ktorzy sprzedawali telefony. wiec sobie z nimi troche pogadalismy.
dzis na zajeciach ogladalismy wiadomosci. ale nie mowili co sie w Polsce dzieje wiec zabardzo nie wiem. nie przykrecili nam kurka? po zajeciach chcielismy jechac do cyrku i nawet tam dojechalismy. tylko wtorek dzien wolny... pan nam chcial sprzedac bilety za 800 rubli na jutrzejsze przedstawienie ale poszlismy do kas i kupilismy na sobote za 200. chcielismy tez kupic bilety do teatru ale byly tylko takie po 1000 rubli wiec narazie zrezygnowalismy. za to poszlismy sobie pospacerowac po moskwie (ulubiona forma spedzania czasu przez rosjan) i dotarlismy do aleksandryjskich sadow. bardzo przyjemnie bylo. w szczegolnosci ze w pogodzie straszyli burzami i gradem. a byly tylko chmury. potem zjedlismy calkiem fajna kolacje w knajpie "mu- mu" :)
chyba wycieczka do petersburga mi nie wypali bo puszkin chce stanowczo za duzo. chyba ze sami sie zbierzemy i pojedziemy. nie wiem zobaczymy. no i dla stesknionych wizualizacji moich opowiesci fotki
macdonald jak widac


chram wasyla blogosawionego u grory


nic dodac nic ujac


metro

milicja ja ;p






elektryczka pierwsza klasa


krewetki
no i caly zestaw zdjec z caricewa









3 sierpnia 2008

czwartek pitek sobota niedziela

Hello, dla wszystkich ktorzy mysleli ze zabili mnie juz rosyjscy nacjonalisci male wyjasnienie. nie mialam czasu zeby wejsc do neta a telefon mi sie rozladowal ;p
wiec tak w czwartek byly pierwsze zajecia. normalne. nic nadzwyczajnego. za to potem bylo bardzo smiesznie. umowilam sie w Moskwie z Hesusem [wyjasnienie: rosyjski kolega z tuly] (pozdrowienia dla wszystkichu ktorych pojawil sie glupi usmiech na twarzy). i pierwsze co mnie czekalo to wbiegniecie na sama gore ruchomych schodow, ktore sa naprawde dluugie. wiec biegiem po schodach potem biegiem do ambasady hiszpanskiej. hesus odbieral wize. spedzilismy tam godzine rozmawiac o tym ile to polakow zabili sowieci ile niemcy, czy katarzyna 2 byla caryca czy imperatorem itp ale jednej pani sie nasza rozmowa nie spodobala i powiedziala ze nie wszyscy chca tego sluchac. no coz trudno
poszlismy polazic po moskwie. na jednym bilecie wchodzilismy do metra. niestety czytnik nie zalapal biletu i zatrzymalam sie na bramce. malo przyjemne... kolejne podejscie i weszlismy. i slyszymy mily glos pana milicjanta ej zajciki zajciki biletu u was niet... popatrzylismy na niego smial sie z nas wiec usmiechnelismy sie i pojechalismy dalej na jednym bilecie. poszlismy na arbat. ale bylo moje rozczarowania. taka slynna ulica a nic nadzwyczajnego. za to pyszne bliny zjedlismy.
piatek zajecia. nic nadzwyczajnego. po zajeciach pojechalam do Tuly. Elektryczka (pociagiem) pierwsza klasa. ale ze mnie paryzana :). a tak naprawde to nie bylo miejsc na 2 a 3 to juz w ogole podobno masakra. byla to jednak rosyjska pierwsza klasa elektryczki i po za cena nie miala nic nadzwyczajnego. w tule wieczorem spacerowalismy. jest tam uniwersytet gdzie na jednym z wydzialow tworza nowa nowa taktyke wojenna wymyslaja nowoczesne czolgi i takie tam. wydzial jest zamkniety. wszystko scisle tajne. na studia tam dostaja sie tylko wybrani. po skonczeniu fakuletu nie moga opuszczac rosji przez 10 lat. nigdzie.
w sobote pojechalismy do moich kolezanek Ormianek do Winiowa. bylo tam male przyjecie w stylu ormianskim. jadlam krewetki kawior i pilam szapana. jak paryzana.
wieczorem nie moglismy spacerowac bo bylo swieto lotnikow czy wojennych i robili burdy na ulicy a oni sa nietykalni. wiec malo przyjemnie spacerowac w takim towarzystwie. wiec kupilismy sobie wielki rosyjski tort :)
a w niedziele wracalam juz autobusem. nie klasa pierwsza. za to 4 godziny.
Pogoda jest tu raczej jesienna. Karaluch jeszcze nie mamy. mamy nowe kolezanki w pokoju jedna z serbi a druga sie nie przedstawila.
fotki postaram sie wrzucic jutro lub we wtorek.
metro jest super :)

30 lipca 2008

dzien 2 i 3

ale na poczatek wrocmy do wieczoru dnia pierwszego. spedzilismy go w towarzystwie milych chlopcow z korei :p oni tez sie smiali z chunczykow i japonczykow:)
no i dzien 2
po milych wrazeniach ze spotkania z koreanczykami postanowilismy odwiedzic Kitaj gorad. ale o tym za chwile.
w miedzy czasie wprowadzily sie i wyprowadzily do naszego pokoju wloszki. kiepsko gadaly po rosyjsku ale szkoda ze ich juz nie ma.
z rana byl egzamin. pozim b2 no to harasho :) no po egzaminie poszlismy zwiedzac okolice. i uwaga udalo mi sie kupic simku (karte sim) trwalo o 15 minut bo tu ksero paszportu bo tu niewiadomo czy polce mozna sprzedac karte itd. zadowolona ze swojej nowej karty zadzwonilam do domu i po dwoch minutach karta przestala dzialac :/
za to dostalam dzis rosyjska legitymacje studenck, ale znow musialam cos podpisac... ;p
po podpisaniu kolejnej ilosci dokumentow dalej poszlismy zwiedzac Moskwe. a dokladniej nasz kitaj gorad. wsiedlismy do metra. brzydkie glosne i strasznie duszno ale wszedzie i szybko. i do tego pani przemilym glosem mowi zeby pasazerowie byli dla siebie uprzejmi ustepowali miejsca starszym inwalidom a przy wychodzeniu nie zapominali swoich rzeczy. dotarlismy do stacji kitaj gorad, co jak nam sie wydawalo mialo byc chinskim miastem. przez pomylke wyladowalismy na placu czerwonym. widok naprawde piekny :) sobor wasyla blogoslawionego (ktos powiedzial wniebowzietego ;p) jest niesamowity. zakochalam sie w tej czesci moskwy. ale zeszlismy do naszego kitaj goradu. i nie spotakalismy ani jednego chinczyka... bo to wcale nie tak sie tlumaczy... oznacza to waly na ktorych zostaly zbudowane pierwsze przedmiescia moskwy. miejsce tez bardzo ladne.
wieczor spedzilismy z chlopcami z korei grajac w pilkarzyki :)
cytat spotkany na miescie " kocham gdy nad moskwa zapalaja sie gwiazdy"
i dzien dzisiejszzy .
sroda dzien wycieczek... troche rozczarowana. poszlismy tylko do jednego miejsca na 1.5 godziny... miejsce ladne. letni dworek carski. bardzo fajna przewodniczka, ale Katarzyna II nie byla caryca tylko imperatorem, to rosja wybawila swiat od napoleona i w ogole rosja jest najwspanialsza. a i jeszcze jedno: jesli ktos je do syta to nie dlatego ze tak bardzo sie najadl. syto to woda z miodem, ktora oznaczala zakonczenie kolacji na ktra zapraszal car taka puenta z wycieczki ;p
poniewaz nikt nam nie powiedzial gdzie i jak mamy wrocic. postanowilismy dalej kontynuowac zwiedzanie miasta. wybralismy plac zwyciestwa. bardzo ladny duzy plac i muzeum. muzeum w ktrym rosja znow jest wybawicielem calego swiata i nalezy za to rosje wielbic. muzeum duze jak wszystko najwieksza sala slawy. weszlam tam i nie czulam sie najlepieiej wielka sala wysoka na srodku z duzym pomnikiem a na scianach nazwika... wraznienie malo przyjemne.
dzis jeszcze poszlismy na bliny. ale te chyba nie byly takie prawdziwe chociaz nie byly takie zle
a jak mowimy o jedzeniu to tu jest drogo mozna sobie kupic ser zolty za 60 zl za kg i owoce po 20 zl...
aha jest jedna rzecz ktora mi sie nie podoba. jest tu tylu polakow ze trudno spotkac kogos innego. w grupie na kursach tez jestem z samymi polakami (chyba zaden obcokrajowiec nie chce robic certyfikatu na b2). to takie moje rozcarowanie...
i odpowiedz na pytanie z komentarza palacw kultury takich lub jeszcze wiekszych jest tu chyba 10.

28 lipca 2008

w pocigu i pierwszy dzien

wyprawa pociagiem nie byla jakos bardzo fascynujaca. do granic dojechalismy szybko. wyszcy czekalismy na odprawe. i spodziewalismy sie niewiadomo czego a tu nic. przyszedl bardzo mily pan przygranicznik czy jakos tak i oto rozmowa. oczywiscie po rosyjsku:
on: dokad jedziecie
ja: do moskwy
on: co wieziecie?
ja: nic
on z dziwna mina patrzy na moj bagaz, ktory zajmuje co najmniej 1/3 naszego przedzialu: a w torbach co?
ja: ubrania
on: a jakis sprzet elektroniczny
ja: tak aparat (potem sie okazalo ze mam wiecej sprzetu ale jakos mi to ulecialo z pamieci. moj sasiad z przedzialu zapomnial ze ma laptopa ;p)
on: a jakies jedzenie?
ja patrze na swoja torbe w polowie wypchana jedzeniem : tak, na droge :)
a potem kazali mi podpisac jakas karteczke i podpisalam... mam nadzieje ze moja kariera nie bedzie zagrozona :O
no i bylo poltorej godziny przerwy bo podwozie zmieniali i nas nie wypuscili, wylaczyli klimatyzacje i ogolnie umieralam.
rano bylismy juz w Rosji.odprawy na granicy bialorusko rosyjskiej nie bylo. widoki malo zachecajace... albo las, albo pole i w miedzy czasie jakies stare rozwalajace sie drewniane domki. w niektorych normalnie mieszkali ludzie. widok sie zmienial gdy dojezdzalismy do Moskwy. dacze, duze, niejeden chcial by miec taki dom na codzien... no i kolejne zaskoczenie. wjezdzamy do Moskwy i widzimy wielkie paskudne szare odrapane bloki... potem pole i wielki wiezowiec stylizowany na zamek. nic tu do siebie nie pasuje... kazdy udynek w innym stylu. dojechalismy na dworzec i czekamy dwie godziny na autobus. droga do instytutu jest ciekawa. domy przy ulicy sa ladne, wszystko jest duze.
sam instytut raczej jest brzydki. warunki takie sobie. AON ma ladniejsze akademiki. czekamy kolejne dwie godziny az nas przydziela do pokojow. chcialam byc z obcokrajowcami jakimis ale juz nie bylo tak. jestem z dwiema bardzo sympatycznymi polkami i jedna tez chce duzo mowic po rosyjsku. rozpakowane poszlysmy (jeszcze dwoch kolegw nowych ) zwiedzac miasto. wszystko duze. wymusilismy pierwszenstwo, pomolismy jakiemus pijakowi odkrecic wodke bo nas prosil, spytalismy o telefony, poszlismy do sklepu, zobaczylismy metro.
i teraz to co mnie zaskoczylo najbardziej:
magdonald pisany bukwami rosyjskimi (myslalam ze umre )
i samochody pomiedzy nowoczesnymi samochodami, wiele takich z lat 70, 80... poprostu jakas masakra. nawet milicja takim jezdzi. no i jeszcze jedno pani pilnujaca toi toi :D
nic dodac nic ujac ROSJA :)
ale zapowiada sie super

24 lipca 2008

przygotowanie

"Podróż przecież nie zaczyna się w momencie, kiedy ruszamy w drogę, i nie kończy, kiedy dotarliśmy do mety. W rzeczywistości zaczyna się dużo wcześniej i praktycznie nie kończy się nigdy, bo taśma pamięci kręci się w nas dalej, mimo że fizycznie dawno już nie ruszamy się z miejsca. Wszak istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej." R. Kapuściński
Niech ten cytat będzie mottem całej mojej podróży.
Tak, tak... Wyjeżdzam w długą i daleką podróż, moją wielką przygodę życia :). Po dziesięciu dniach spędzonych z Rosjanami czas odwiedzić ten kraj. Kraj, który jednak jest egzotyczny (wiem, wiem niektórzy jadą do Afryki,[pozdrowienia dla Przemka] ale jak dla mnie to Rosja jest wystarczająco egzotyczna). Tak też w niedziele wsiadam do nie byle jakiego pociągu i ruszam kierunek: Moskwa (łał udało mi się: mam wizy i bilet powrotny, co nie było łatwym zadaniem- spytajcie mojej mamy ;p)
Więc (nie zaczynamy zdania od więc) zapraszam Was do czytania mojego bloga, gdzie postaram się opisać to co się będzie działo.
P.S.
a Tak naprawde to jadę zdobyć Moskwę. I cała Rosja będzie nasza (patrz : fotografia na blogu) :)
No i oczywiście pozdrowienia dla moich rosyjskich przyjaciół, z którymi spędziłam ostatnie kilka dni :)